Ćwiczyć każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej
ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi.....
Za nami pierwszy w historii dzień sportu z rodzicami. Tym razem pogoda nie pokrzyżowała nam szyków. Na nowym boisku przedszkolnym zebraliśmy się razem z naszymi kochanymi bliskimi. Niektórzy z nich wstali jeszcze przed kurami, żeby być wcześniej w pracy, potem wcześniej wyjść i dojechać szmat drogi na nasze spotkanie, gdzie czekał stęskniony dzieciak! Wielki szacun !!! Z wielką pompą, czyli wierszem i piosenką rozpoczęliśmy nasze zawody. Łezka w oku niejednej z nas zakręciła się, gdy oglądaliśmy nasze absolwentki w energetycznym tańcu cheerleaderek. Miło było porozmawiać, poprzytulać się i powspominać.
Potem przyszła pora na sportowe konkurencje... z trudnością oderwaliśmy się od słodkości, które przygotowały nasze niezawodne mamy i pani Agnieszka i się zaczęło. Oto przebieg :
- powolutku i z wielką nieśmiałością zgłosili się chętni do biegu na drewnianych nartach...brawa dla Dziadka Martynki i Rity, który poprowadził zespół do zwycięstwa
- coraz więcej chętnych do rzutów do celu, skoków przez skakankę, łapania piłek do worków, wyścigów z dzieckiem na siodełku itp
- napięcie rośnie przy tatusiowym przeciąganiu liny, testosteron buzuje...do akcji włączają się nasi chłopcy....jest remis
- skoki w workach to już eksplozja chęci...każdy chciał spróbować
- prawdziwą euforię wywołał jednak mecz TATUSIOWIE : DZIECIAKI
Od samego początku akcja była niesamowita, ledwo mogliśmy nadążyć wzrokiem za piłką. Sędzia z lekkim rozkojarzeniem obserwował zmagania piłkarzy.
- starsi i młodsi tarzają się po skoszonej murawie
- p. Michał fauluje swojego rodzonego syna ( sędzia nie widzi...czyżby zmowa)
- tata Kuby rozpłaszcza się na bramce na kształt rozgwiazdy broniąc się przed karnym
- efektowny i jedyny gol tatusiów w wykonaniu p. Michała ( gol piętą, tyłem do bramki )
- s. Monika w nieprzepisowym stroju wkracza do akcji wyłapując habitem nisko przelatujące piłki
- p. Agnieszka wkracza do akcji narażając własne życie ( ledwo zrośnieta noga po złamaniu)
- s. Monika trafiona w brzuch piłką (dobrze, że nie ma brzucha)
Gwizdek sędziego zakończył mecz i ogłosił zwycięstwo DZIECIAKÓW !!! Puchar poszedł we właściwe ręce....cukierki dla TATUSIÓW na otarcie łez.
To było piękne spotkanie... dziękujemy wszystkim.